niedziela, 4 maja 2014

Reszta przyjdzie sama.

Chciałam zacząć już dzisiaj, już teraz. Do południa było dobrze, zjadłam tylko obiad. W sumie i jego było za dużo ale to miał być tylko obiad. Później jak zawsze nie wytrzymałam, rzuciłam się na jedzenie. Jutro jeszcze raz, od nowa. Z listą rzeczy, które mogę robić, żeby nie myśleć o głodzie. Najgorsze są pierwsze trzy dni, akurat mam wtedy wolne, więc przyzwyczaję się. Przecież ostatnio, kiedy tak dobrze mi szło czułam się idealnie. Znów tak będzie, wiem to. W końcu się uda.
Muszę kupić jakieś tabletki, obojętnie czy coś na odchudzanie, czy jakieś witaminy. Cokolwiek, co będę mogła brać. W sumie lepiej coś, co zapcha mi żołądek, bo poprzednie mam tylko trzy. Wiem, że przyjaciele zabiliby mnie, za to co mówię, co robię. Już wcześniej byli źli. Dlatego tym razem nie mówię, co robię. Powiem dopiero jak dojdę do tych pieprzonych 49, chociaż zejdę niżej ale znając siebie nie wytrzymam i powiem już wtedy.
Boję się, że kiedy rodzina zauważy, że schudłam będą kazali mi jeść. Boję się, że jak już schudnę, to się zapomnę i wrócę do tej wagi teraz. Nie mogę na to pozwolić. Czuję się tak strasznie, znów nie czuję głodu, a to znak, że zawaliłam. Muszę dać radę z tą głodówką inaczej zwariuję. W sumie nie wiem, czy głodówką bo pewnie będę musiała zjeść obiad ale poza tym nie mogę nic jeść i pójdę chociażby na spacer, czy cokolwiek, żeby trochę to spalić i nie będzie źle. Wiadomo, głodówka będzie lepsza. To tylko jeden dzień, a potem te 800 kcal lub mniej i dam radę. W sumie wolałabym z kimś, wtedy jest łatwiej ale nie chcę o tym opowiadać znajomym. Mam tylko tego bloga, żeby o tym mówić...
Zastanawiam się, co się stało z tą chudziutką dziewczynką z mojej komunii, tą o której mówili, że może ma anemię, nie pamiętam czy mówili też o anoreksji, co się stało, że przestałam być taka... Tak trudno z tego wyjść. Trudno mi nie nazwać się grubą świnią albo nie żałować, że zjadłam. Nie mogę iść się kąpać i nie nienawidzić swoich tłustych nóg i brzucha. Bywało nawet, że potrafiłam podrapać się tak, że zdzierałam sobie skórę, bo nie mogłam na siebie patrzeć. Umiałam wymiotować i pewnie wciąż bym to robiła, gdyby nie to, że nie jestem sama.
Zastanawiam się też, kiedy był ten przełom, ten moment, że to stało się obsesją. Co jeśli pójdę dalej? Jeśli obsesja zmieni się w chorobę? Co jeśli wpadnę w anoreksję? W sumie chyba byłaby wybawieniem ale przecież mogłabym umrzeć, a ja nie chcę umierać... Sama nie wiem, miesza mi się to wszystko. Muszę tylko próbować. Reszta przyjdzie sama.

sobota, 3 maja 2014

"Mam serce, które wciąż walczy..."

Myślałam, że może jednak dam radę z tym walczyć. Myślałam, że zacznę wierzyć w siebie. Czasem wierzę na chwilę. Mimo wszystko wrócę tyle samo razy ile odejdę. Zawsze z nowym planem. Wiem, że nie powinnam ale nawet już przestałam się starać. Ostatnio tak bardzo się zmieniłam, a to zostało bez zmian. Od poniedziałku wracam. Wtedy nie będzie miał mnie kto pilnować więc albo zrobię totalną głodówkę, żeby się oczyścić, albo zjem tylko trochę obiadu. Później nie więcej niż 800 kcal, im mniej tym lepiej byle regularnie bo nie chcę znów napadów głodu, wracam do tabletek i w końcu muszę zacząć ćwiczyć. Pieprzyć słodycze, mam ich dość. Niedobrze mi na samą myśl o nich. Zawsze mówiłam przyjaciołom o tym, że znów zaczynam. Nie tym razem. Powiem dopiero jak zobaczę 4 na początku wagi.
Wiem, brzmię jak milion zakompleksionych nastolatek tutaj. Tak, czuję się gruba, brzydka i niekochana. Wiem, nie zaskoczyłam nikogo. Mimo wszystko próbuję, chcę przestać płakać, kiedy boję się iść na basen i z rezygnacją chować strój, chcę założyć obcisłe jeansy i czuć się dobrze, chcę złapać się za brzuch i nie czuć tej strasznej warstwy tłuszczu, chcę żeby moja twarz nie była już tak gruba, a dołeczki zaczęły być widoczne. Uda mi się przecież w końcu. Tak bardzo kocham uczucie głodu. Wtedy wiem, że jest dobrze, że robię co powinnam. Wrócę do tego już pojutrze. Dzisiaj dodam ostatnie zdjęcie na facebooka. Jedno z nielicznych, które lubię. Potem ludzie zapomną o tej mnie. Będę wzorem, punktem uwielbienia bardziej niż teraz. Muszę. Potrzebuję tego.